niedziela, 2 czerwca 2013

sometimes I need a revelation

No i co? No i wracam.
Cały czas brakowało mi blogowania, ale jakoś nie mogłam się przełamać. Chciałam uciec od Any, chciałam się zdrowo odżywiać i nie przechodzić już przez ten koszmar. Kiedy przestałam pisać, coś mi odwaliło i to kompletnie. Pozbierałam ze swojego pokoju wszystkie tabletki jakie miałam i je połknęłam. Nie mogłam się ruszać z łóżka przez parę dni, a moja wątroba przeżyła koszmar. Cud, naprawdę cud, że jeszcze żyję.
Nie wiem, co mi się wtedy stało. Pamiętam, że byłam bardzo bardzo smutna, a wtedy to we mnie uderzyło z ogromną siłą i po prostu miałam ochotę to zrobić. Nie wiem, czy zaliczyć to do nieudanych prób samobójczych, czy co...

A potem pojechałam do swojego chłopaka, zaczęłam ćwiczyć i zdrowo się odżywiać, ale co z tego, skoro znowu zaczęłam tyć, ugh... Ważę teraz coś koło 66 kg. Szczerze, to nie wiem, ile dokładnie, bo unikam wagi jak ognia. Boję się znowu popaść w ten wir nierozwagi, wiecie?

Piszę do Was, bo czuję się strasznie samotna i nie mam z kim porozmawiać. To znaczy mam, ale mam na myśli, że nikt nie zrozumie moich problemów tak samo dobrze, jak Wy. Pewnie wiele z Was w ogóle mnie nie pamięta. Dla przypomnienia: tutaj Lia ze starych blogów perfect-lia.blogspot.com, skinnyrosie.fbl.pl, liaskinny.tumblr.com, my-hunger-game.blogspot.com (którego prowadziłam, gdy coś mi odwaliło i zaczęłam pisać po angielsku)... Chciałam powiedzieć, że na perfect-lia.blogspot.com ciągle wchodziłam, żeby czytać, co u Was. Niestety, dużo osób opuściło blogi...

Ja będę pisać, a Wy dajcie znać, czy mnie jeszcze pamiętacie.

1 komentarz:

  1. Cieszę się, że wróciłaś. Jeśli blog pomaga Ci w kontroli, to zapewne lepiej.

    Dobrze, że przeżyłaś po tych tabletkach. Mam nadzieję, że więcej nie zrobisz czegoś takiego.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń