niedziela, 30 czerwca 2013

Long nights


Hej,

Wczoraj i dzisiaj byłam w szkole, a wczoraj wróciłam tak mega zmęczona, że nie dałam rady już napisać notki. Poza tym nie ma się czym chwalić, bo zjadłam coś około 1500 kcal :/ Nawet nie będę podawać całego bilansu, bo się w tym pogodziłam. Do 1200 kcal było zdrowe jedzenie, a potem wieczorem mama przyniosła mi talerz z lodami z polewą jagodową i wafelkami i kazała zjeść. Siedziała przy mnie i patrzyła jak jem. Dosłownie.
:/
Plus taki, że pierwszy posiłek zjadłam o 5 rano, więc wszystko zdążyłam spalić.

Bilans z dzisiaj:
śniadanie 6:40:
- kanapka z bułki z dynią, a na jednej połowie pasztet sojowy, na drugiej paprykarz warzywny z plasterkiem pomidora i papryką (188 kcal)
- jedno winogrono (7 kcal)
około 9:30:
-jogurt z biedronki (167 kcal)
15:00:
- bułka bezglutenowa z serkiem naturalnym do smarowania (164 kcal)
19:00:
- winogrona (200 kcal)
- jogurt kawowy (141 kcal)
razem: 867 kcal

Jutro już postaram się jeść tak, żeby te bilanse wychodziły poniżej 800 kcal. Jak się chodzi do szkoły na tyle godzin, to jest trochę ciężko to utrzymać, serio :(

Nie będę dziś dużo pisać, bo jestem mega zmęczona. (Tę część pomińcie:) Chciałabym tylko pozdrowić Daphne, która jest emo i w sumie to ona sama się pozdrawia. Wprosiła mi się do notki. </3 
A tak serio to bez tej mordy z dietą pewnie by mi nie szło. Bo kto inny będzie wysyłał mi zdjęcia grubasów, kiedy jestem bliska napadu? :)







EDIT (WAŻNE): Musiałam zmienić adres bloga, bo nastąpiła pewna sytuacja awaryjna. Mam nadzieję, że pozmieniacie mnie w linkach <3



piątek, 28 czerwca 2013

Nauka hiszpanskiego i niepokoj

Witajcie Motylki,

Dzisiaj jestem tak strasznie zestresowana, że nawet nie chce mi się już jeść. Jutro mam kolejny egzamin z hiszpańskiego, do którego tak średnio jestem przygotowana, ale zaraz idę się uczyć dalej. Wzięłam tabletkę na koncentrację i chyba zaczyna działać, bo zawsze, gdy biorę taką tabletkę, to odczuwam taki niepokój. No nie wiem ja to nazwać. Będę miała teraz 3 weekendy uczelni i egzaminów pod rząd, a w międzyczasie kolejne próby zdania egzaminu z teorii na prawo jazdy, który też mnie już powoli wykańcza.

Na wadze wciąż to samo. Przecież nie mogę oczekiwać spadku kilograma w jeden dzień. Muszę przestać się ważyć i teraz zrobię to dopiero we wtorek. Muszę jutro iść do szkoły. Mam nadzieję, że nie zawalę diety, jak zawsze w weekendy, kiedy chodzę do szkoły. Wtedy jestem mega głodna, bo siedzę na uczelni od 8 do 18, wracam do domu i zaczynam jeść, co jest pod ręką i idę się myć i spać.

A oto bilans z dzisiaj. Na razie jest lepiej niż wczoraj. Wieczorem może coś jeszcze zjem, więc może być edit:

śniadanie o 12:30:
bułka bezglutenowa (120 kcal) z pasztetem sojowym (50 kcal) i papryką (11 kcal)
lunch o 14:30:
jogobella light (90 kcal)
gruszka (111 kcal)
kolacja o 17:30:
dwie kanapki z chlebem gruboziarnistym, paprykarzem, pasztetem sojowym, 2 plasterki ogórka, 2 plasterki pomidora i papryka (257 kcal)
razem: 639 kcal

Zdjęcia posiłków:




Idę dalej się uczyć. Miłego dnia wszystkim <3

Edit: Zjadłam jeszcze kolację i dodaję do bilansu oraz zdjęcie.


czwartek, 27 czerwca 2013

I really try to be a better one...

Jennifer <3
Witajcie Motylki <3

Dzisiaj będzie na szybko, bo muszę iść uczyć się hiszpańskiego. W sobotę mam z niego egzamin, a jeszcze nic nie umiem. Lovely. Cały dzień zajmowałam się niczym produktywnym. Wieczorem ma wpaść do mnie przyjaciel z UK pożegnać się, bo jutro leci z powrotem do domu. 

Bilans dzisiaj jest, jaki jest:
śniadanie o 12:00:
owsianka (222 kcal)
lunch o 15:00:
truskawki (48 kcal)
jogurt naturalny danone (173 kcal - muszę przestać jeść jogurty z cukrem)
kawa z mlekiem sojowym (48 kcal)
kolacja o 19:30:
activia naturalna (86 kcal)
pestki dyni (111 kcal)
rodzynki (55 kcal)
razem: 743 kcal

Zdjęcia posiłków:




Pewnie jeszcze coś zjem wieczorem, chociaż nie wiem... Jeśli zjem, to edytuję notkę i dopiszę. Postaram się nic nie zjeść.
Wczoraj, mimo dużego bilansu, wieczorem chodziłam strasznie głodna, myślałam, że zwariuję. Bolał mnie brzuch i kręciło mi się w głowie. Nie mogłam zasnąć przez dłuższy czas, ale w końcu mi się udało. Mam nadzieję, że dzisiaj tak nie będzie.

Waga wciąż ta sama, ale to normalne, bo przecież nie będzie mi spadać kilogram dziennie. Zwłaszcza po takim bilansie jak wczoraj.





Chudego dnia, Kochane <3

Edit: Zjadłam jeszcze coś na kolację, bo chodziłam strasznie głodna, więc edytuję bilans.


środa, 26 czerwca 2013

I was dying for your company

Hej Kochane <3

Dzisiaj mam dobry humor mimo tego, że oblałam już drugi egzamin na teorię z prawka, ale co tam! Jestem szczęśliwa, bo waga nadal spada. Zdaję sobie z tego sprawę, że na początku zawsze spada szybciej, a potem wolniej, ale i tak się cieszę, bo mam szansę zgubić to, co przytyłam w miarę szybko. Schodki zaczną się jak dojdę do wagi niższej niż 65 kg. Mam nadzieję, że do przyjazdu chłopaka będę już ważyć 62-63...
Boję się, bo wiem, że ciężko będzie mi trzymać przy nim dietę. Zawsze, gdy jestem ze znajomymi, chcę udawać normalną i pokazać, że się nie odchudzam, tylko potrafię jeść tak jak oni. Co za głupota :/ Nie mogę zrobić tego błędu. Dzisiaj był u mnie przyjaciel z Anglii i na stole położyłam delicje, ale nie tknęłam ani jednej. Chociaż cały czas burczało mi w brzuchu i byłam (i nadal jestem) strasznie głodna. Jednak nic nie zjem już, bo jest późno (23:05).

Dzisiejszy bilans:

śniadanie (10:00):
jajko na twardo (84 kcal)
dwa małe pomidorki cherry (10 kcal)
dwie kromki chleba gruboziarnistego (244 kcal)

około godziny 15:00:
bułka orkiszowa (138 kcal)
wielki jogurt Danone waniliowy - połowę wypiłam o 15:00, drugą połowę ok 19:00 (480 kcal :/)
razem: 956 kcal

Trochę dużo kalorii wyszło... Jednak chyba nie powinnam się aż tak tym martwić, bo teraz ogarnął mnie ogromny apetyt i jestem strasznie głodna. To znaczy, że spaliłam te kalorie.

Ostatnio zaczęłam czytać bloga Grety (do-the-unthinkable) od początku i powiem Wam, że bardzo mnie to motywuje :) Greto, jeśli to czytasz, to wiedz, że twierdzę, iż jesteś bardzo silna i konsekwentna. Jestem pod wrażeniem. Serdecznie Cię pozdrawiam :)
Przez Twoje śniadania (kanapki z jajkiem), mnie też dzisiaj naszło na jajka rano i zrobiłam sobie takie śniadanie:

Ja już zmykam. Poczytam sobie jeszcze blogi i pójdę spać :) Do napisania xxx A, i dzięki za wsparcie!


poniedziałek, 24 czerwca 2013

chudnę chudnę chudnę, hell yeah


Kurde kurde kurde ja chcę już być chuda. Ale mam dobre wieści, bo spadło mi kolejne 0,5 kg i ważę 67. Wow, jeszcze -4 kg i zwalczę nadwagę. Mam nadzieję, że uda mi się tyle zrzucić do przyjazdu mojego chłopaka, a mianowicie do 19 lipca. Myślicie, że się uda? 
Poznałam świetną dziewczynę Julkę ostatnio (jej blog). Piszemy i się motywujemy. Jejuuu, jak mi brakowało kogoś takiego, naprawdę. Dzięki niej i mojej silnej woli, nie zjadłam dzisiaj nic oprócz owsianki i naleśnika rano, a potem już nic. Wzięłam sobie jedną tabletkę Sudi i od 15 do 19 trzymało mnie bez głodu. Aż się zdziwiłam, niepotrzebnie musiałam kiedyś brać 4 tabsy na raz i niszczyć sobie organizm. 
Mam egzamin na prawko (teoria) i uczę się, uczę, uczę. Już mi czacha dymi, no ale muszę wkuć. Potem jeszcze sesji ciąg dalszy w ten weekend i znów wolne na dwa tygodnie (chyba, że nie zdam prawka, to będę musiała dokuwać). To już moje drugie podejście do teorii, tak ciężko to gówno zdać!!

Humor mam dziś dobry lalala, jak widać, bo nic nie zjadłam po owsiance i chudnę, kochane, chudnę! Nie ma piękniejszego uczucia od tego, że wiesz, że chudniesz. Że wiesz, że masz silną wolę i na tą chwilę nic już nie zjesz, nawet jeśli jesteś głodna.


niedziela, 23 czerwca 2013

no title

Hej,

Krótki post, żeby dać znać, że żyję i z dietą jest coraz lepiej. Ważyłam 68 kg, a dziś rano było 67,5. Dużego postępu to nie ma, ale i tak się cieszę, bo wracam na dobrą drogę.

Dzisiaj cały dzień sprzątałam w łazience. Wzięłam się za kompletne detale, odkurzałam, czyściłam, prałam, szorowałam, a teraz wszystko lśni. Powinnam się uczyć, ale wiecie jak to jest... Kiedy przychodzi sesja, to robimy wszystko, byleby tylko być z dala od książek ;)

Nie liczyłam dokładnie kcal dzisiaj, ale wydaje mi się, że jest poniżej 1000. To sukces jak dla mnie. Niedługo będzie jeszcze lepiej. Za miesiąc chciałabym ważyć około 63 kg, myślę, że spokojnie się uda.

piątek, 21 czerwca 2013

Give me a rainbow and I'll take you to the sky

Cześć Kochane,

Piszę do Was parę godzin przed publikacją tego posta, bo w tej chwili nie mam internetu i nie mam nawet jak go wstawić na bloga. Mogłabym z telefonu, ale coś mi nie działa, dlatego zapiszę tą notkę w notatkach, a potem opublikuję.
Umierałam już, żeby napisać na tym blogu, naprawdę. Potrzebuję Waszego wsparcia jak nigdy. Możecie na mnie krzyczeć, że przytyłam te 7-8 kilo od zimy, nie obrażę się... Teraz tylko muszę to zrzucić i "wkręcić się" w ten stan, wiecie.. Skurczyć sobie żołądek i znów jechać na jednym posiłku dziennie, mianowicie śniadaniu. Na początku chyba właśnie tak zrobię, ze rano będe jadła jakąś owsiankę, a potem jak zrobię się głodna, to wezmę sudafed czy coś, zeby juz nie jeść.
Myślałam, że wyszłam już z tego gówna, że zostawiłam Anę w tyle, ale widocznie nie potrafię. Jak raz się w to wkręcisz, to już z tego nie wyjdziesz. Zgodzicie się ze mną?

Chciałabym móc z którąś z Was popisać i się lepiej poznac, żebyśmy mogły się wspierać w diecie i w ogóle. Ja nie mam dobrej przyjaciółki i potrzebuję kogoś takiego, z kim robiłabym sobie wspólne diety i konspiracje, bo wtedy byłoby mi łatwiej, wiem to. Dlatego jeśli któraś z Was chciałaby popisac, to mogę na jakiejś aplikacji darmowej na smartphona albo na facebooku ewentualnie. Napiszcie mi w komentarzu jak coś, to jakoś się dogadamy.
A, jeszcze jedno, mam 19 lat i wolałabym pogadać z kimś w zbliżonym wieku do mojego, tak około od 17 lat i wyżej :)

Co tu jeszcze mogę powiedzieć... Ostatnio czuję się mega grubo, nie moge wychodzić do ludzi, bo czuję i widzę, jak patrzą się na mój wylewający się tłuszcz. :( :( Mam już tego naprawdę dosyć. Wszyscy jakoś chudną, tylko ja nie mogę. Już nawet na uczelnię nie mam ochoty chodzić, bo czuję się jak obleśna słonica.

We wrześniu albo w październiku przyjeżdża mój... ekhem "kolega" ze Stanów i mam się z nim pierwszy raz spotkać. Cholernie podoba mi się on jako facet, ale problem w tym, że od półtora roku mam chłopaka, do którego na dobrą sprawę przestaję cokolwiek czuć. Chłopak też do mnie przyjeżdża i to już za miesiąc. Ostatnio mnie widział parę kilo lżejszą, więc nie ma bata, muszę schudnąć przez ten miesiąc najlepiej 5 kg. Teraz czuję się kompletnie nieaktrakcyjna i "nieestetyczna".

Tak więc.. Zaczęłam jeść trochę mniej, jeżdżę na swoim rowerze, ale mam wrażenie, że tyję, nie chudnę. Eh, dziewczyny, wspomóżcie mnie trochę, co? :( ostatnio jestem w jakimś dołku.

wtorek, 18 czerwca 2013

pierwsza myśl: o matko boska; druga myśl: o ja idiotka...

Hej Wam,

Ostatnio u mnie stabilnie, jeśli chodzi o życie towarzyskie, bo przyjechał do mnie przyjaciel z Anglii i teraz cały czas się obijamy. Brakowało mi tego, bo wcześniej nie miałam z kim wyjść...
Jest jedyny minus tego właśnie... Przytyłam i to nieźle, bo widzę po sobie i ubraniach. Szczerze? Nie widzę sensu w zdrowym odchudzaniu się, bo nie mam cierpliwości i zawsze zawalam. Wolę już jeść mało i dietetycznie. Nie to, że obecnie jem strasznie dużo... Np. dzisiaj zjadłam tylko sałatkę z warzyw i bagietkę czosnkową. Mam zamiar od teraz skurczyć sobie żołądek i zrobić coś, by nie czuć tak głodu, bo muszę się odchudzić. Dlatego też dzisiaj już nic nie zjem, tylko będę piła wodę.

Ten mój kolega tak strasznie schudł, że mówię Wam. Chodził do pracy codziennie na cały dzień od 6 do 18 i jadł jakieś 3-4 kromki chleba dziennie z czymś tam. Nic więcej. No ale schudł, bo tyle pracował...
Czuję się przy nim strasznie grubo :( Myślałam, że moja waga przestała mnie już obchodzić, ale tak naprawdę jest inaczej.

niedziela, 2 czerwca 2013

sometimes I need a revelation

No i co? No i wracam.
Cały czas brakowało mi blogowania, ale jakoś nie mogłam się przełamać. Chciałam uciec od Any, chciałam się zdrowo odżywiać i nie przechodzić już przez ten koszmar. Kiedy przestałam pisać, coś mi odwaliło i to kompletnie. Pozbierałam ze swojego pokoju wszystkie tabletki jakie miałam i je połknęłam. Nie mogłam się ruszać z łóżka przez parę dni, a moja wątroba przeżyła koszmar. Cud, naprawdę cud, że jeszcze żyję.
Nie wiem, co mi się wtedy stało. Pamiętam, że byłam bardzo bardzo smutna, a wtedy to we mnie uderzyło z ogromną siłą i po prostu miałam ochotę to zrobić. Nie wiem, czy zaliczyć to do nieudanych prób samobójczych, czy co...

A potem pojechałam do swojego chłopaka, zaczęłam ćwiczyć i zdrowo się odżywiać, ale co z tego, skoro znowu zaczęłam tyć, ugh... Ważę teraz coś koło 66 kg. Szczerze, to nie wiem, ile dokładnie, bo unikam wagi jak ognia. Boję się znowu popaść w ten wir nierozwagi, wiecie?

Piszę do Was, bo czuję się strasznie samotna i nie mam z kim porozmawiać. To znaczy mam, ale mam na myśli, że nikt nie zrozumie moich problemów tak samo dobrze, jak Wy. Pewnie wiele z Was w ogóle mnie nie pamięta. Dla przypomnienia: tutaj Lia ze starych blogów perfect-lia.blogspot.com, skinnyrosie.fbl.pl, liaskinny.tumblr.com, my-hunger-game.blogspot.com (którego prowadziłam, gdy coś mi odwaliło i zaczęłam pisać po angielsku)... Chciałam powiedzieć, że na perfect-lia.blogspot.com ciągle wchodziłam, żeby czytać, co u Was. Niestety, dużo osób opuściło blogi...

Ja będę pisać, a Wy dajcie znać, czy mnie jeszcze pamiętacie.